Polscy templariusze. Mity i rzeczywistość - Magdalena Ogórek

Kontynuacja dawnego działu "Recenzje książek i filmów"
Regulamin forum
Recenzje dotyczą książek i filmów powiązanych z tematyką Szlaku Templariuszy.
Prezentowane poglądy są własnością ich autorów i właściciele serwisu nie biorą za nie odpowiedzialności.
Niedopuszczalne jest jednak świadome użycie słów wulgarnych lub mających na celu obrazę innych.

Recenzje książek i filmów - to coś innego niż wypowiedź na platformie, forum czy czacie.
Tu potrzebna jest chwila na kilka przemyślanych zdań - podsumowanie wad i zalet.
Dlatego tutaj nie mogą pojawiać się wypowiedzi nie spełniające powyższego warunku, posty typu "nie zgadzam się" albo "też tak myślę".
Ogólnie rzecz ujmując błędne są posty nie będące właśnie recenzjami.
Z przykrością informujemy, że będą one usuwane lub przenoszone na odpowiednią platformę interaktywną.
maciej
Posty: 309
Rejestracja: 12 lut 2009, 15:15

Polscy templariusze. Mity i rzeczywistość - Magdalena Ogórek

Post autor: maciej »

Polscy templariusze. Mity i rzeczywistość
Magdalena Ogórek
Wydawnictwo INTERWEST
Warszawa 2005




Podjęcie się napisania popularnej syntezy dotyczącej polskich templariuszy jest prawdziwym wyzwaniem wziąwszy pod uwagę szczątkowy stan zachowania materiałów źródłowych oraz zawierającą więcej domysłów niż faktów literaturę przyczynkową. Autor podejmujący wyzwanie musi być doskonale zorientowany w najnowszych badaniach z różnych dziedzin (archeologia, archiwistyka, historia, historia sztuki, sfragistyka etc.) a wykorzystując je, umieć ustosunkować się do nich krytycznie. Na polskim rynku pozytywnym przykładem popularnych opracowań o templariuszach są tłumaczenia książek Barbera i Nicholson. Od kilku tygodni towarzyszy im na półkach księgarń nowa pozycja autorstwa Magdaleny Ogórek pt. Polscy templariusze. Mity i rzeczywistość (Wyd. INTERWEST, Warszawa 2005, 240 s., format: 15x21 cm, oprawa broszurowa), której obiecujący tytuł i wyjątkowo atrakcyjna cena zachęcają do kupna.



Książka składa się z pięciu rozdziałów: I. Początki zakonu templariuszy; II. Organizacja i życie codzienne rycerzy Świątyni Salomona; III. Komandorie templariuszy w Polsce; IV. Zwycięzcy czy pokonani? Upadek i kasata zakonu. V. Templariusze - fakty i mity. Przejrzysty układ oraz złożona na wstępie deklaracja autorki, że jest to "próba nakreślenia obiektywnego obrazu zakonu" (s. 9), zachęcają do dalszej lektury.



Pierwsze zgrzyty następują już we wstępie. I nie mam na myśli uproszczeń i niezręczności językowych typu: "Z epoką wieków średnich jest również ściśle związana tematyka mojej książki. Jej początek [książki?- dop. wł.] rodzi się około 1118 r., kiedy to w Europie szaleje gorączka krucjat, a na ruinach Świątyni Salomona powstaje zakon templariuszy" (drugie zdanie wstępu, s. 9), czy też literówek i zbitek literowych, które obficie okraszają całą publikację. Mam na myśli lakoniczny stan badań dokonany "po wnikliwej selekcji i pominięciu prac wzbudzających wątpliwości merytoryczne" (s. 10). Selekcja była gruntowna, ponieważ w dalszej części autorka wspomina jedynie nieokreślone opracowania "o stanie majątku templariuszy w Polsce" oraz źródła "milczące o templariuszach", a także "liczne strony internetowe" i wtręt w postaci "pomników w literaturze pięknej". Wprawdzie przypis 4 na końcu rozdziału odsyła do bibliografii, niestety nie udało mi się go zlokalizować w tekście wstępu. Przy charakterystyce poszczególnych rozdziałów autorka pisze, że "najważniejszym zadaniem tej pracy jest przedstawienie nadań polskich władców na rzecz templariuszy, zbadanie ich stanu majątku (...), podkreślenie wkładu (...) w tworzenie gospodarki naszego kraju" (s. 11). Pani Ogórek pokusiła się także "o próbę zinwentaryzowania zachowanych zabytków" oraz "chęć przełamaniastereotypówdotyczącychrycerzyŚwiatyniSalomo-na i ukazanie ich z zachowaniem pełnego obiektywizmu" (pisownia oryginalna, s. 11), wreszcie zajęła się "rozliczeniem i uporządkowaniem najciekawszych mitów związanych z zakonem". Pomijając niesprecyzowanie słów "naszego kraju", nieokreślona została metoda, z jaką zamierzano podejść do ww. zadań. W zamian czytelnik otrzymał przykład erudycji autorki w postaci cytatów z Myślę, więc jestem i Kapuścińskiego, otwierających i zamykających tą część pracy.



Przechodząc do rozdziału pierwszego, konia z rzędem temu, kto nie znając historii krucjat poprawnie odczyta sens zdań wprowadzających: "W 1099 r. krzyżowcy odzyskali Jerozolimę i tym samym przejęli władzę nad całą Ziemia Świętą, która około 400 lat znajdowała się w rękach muzułmanów. Myli się jednak ten, kto sądzi, że do Ziemi Świętej przestali przybywać pielgrzymi. Jednak napływ ten był tymczasowy, gdyż większość uczestników krucjat po dopełnieniu ślubowań wracała do Europy" (s. 15). Ten zlepek myśli najlepiej charakteryzuje cała książkę. Czytelnik nie dowie się nic o zapoczątkowanym w Clermont ruchu krucjatowym, o przebiegu I krucjaty i zdobyciu Jerozolimy. Dlaczego miałby sądzić, że po przejęciu Jerozolimy przestali napływać pielgrzymi, skoro logika nakazuje myśleć zupełnie coś innego? Dlaczego napływ ten (pielgrzymów?) był tymczasowy i co miał wspólnego z uczestnikami krucjat? Można uznać, że każdy uczestnik krucjaty był swojego rodzaju pielgrzymem, ale na pewno nie każdy pielgrzym był uczestnikiem krucjat. Wytknąć należy błędy faktograficzne: na s. 16 autorka określa datę powstania zakonu na 1118 r., choć nowsze publikacje weryfikują ją na 1119 lub nawet 1120 r.3; Wilhelm z Tyru nie napisał "pierwszej historycznej informacji o templariuszach" (s. 16), bo uprzedzili go Szymon z St Bertin i Orderyk Vitalis4, zaś historia państw krzyżowych powstała w latach 1165-1184 a nie 1175-11855. Zupełnym nieporozumieniem jest wprowadzenie w tekst wątku świątyni Salomona i cytowanie literatury "sensacyjnej" w wydaniu J. Fiebarga, L. Gardnera, L. Charpentiera czy autorów Świętego Graala... Jednym ze skutków tego nieodpowiedzialnego postępowania jest wprowadzenie w błąd czytelników przy wyjaśnieniu znaczenia słowa Outremer, którym wg autorki mieli posługiwać się templariusze w odniesieniu do Królestwa Jerozolimskiego (s. 19). Dobrze by wiedzieć, że Outremer (z fr. zamorze) to szerokie i powszechnie stosowane określenie w odniesieniu do terytoriów zamorskich, jakie w wyniku krucjat przypadły Krzyżowcom. W dalszej kolejności dowiadujemy się, że "zakon musiał podjąć kroki do przekształcenia się w organizację" oraz że "chodziło o przekształcenie bractwa w zakon". Autorka nie zauważa w tym sprzeczności. Tego typu dość swobodne operowanie odległymi często znaczeniowo słowami, jest powszechne w pracy Polscy templariusze, niemal tak częsta jak mnogość zupełnie niepotrzebnych cytatów (s. 20), które zamiast wyjaśniać, zaciemniają wywód. Nie rozumiem, dlaczego podrozdziały (?): Pierwotna reguła i Imiona ojców, którzy byli obecni na radzie (żywcem skopiowane ze strony http://www.templariusze.org) nie zostały umieszczone w spisie treści rozdz. I, skoro taką samą czcionka wydzielono podrozdziały O ubiorze braci etc. w rozdz. II. Nie pojmuje także, jaki był sens ich wyodrębnienia i cytowania samej reguły. W pracy popularnej lepiej byłoby ją omówić, co autorka usiłowała zapewne zrobić na s. 25. Na tejże stronie dziwi się, że "dziewięciu rycerzy chciało chronić wszystkich [podkr. wł.] pielgrzymów w całej [podkr. wł.] Ziemi Świętej". Skąd Pani Ogórek ma takie informacje? Może od fantasty Charpentiera, który uważa, "że historycy, badając zjawisko [podkr. wł.] templariuszy ulegli jakiemuś zaćmieniu umysłu w związku z tym pilnowaniem pielgrzymkowych dróg" (s. 26). Z dalszej części rozdziału możemy się dowiedzieć m.in. że templariusze posiadali we Francji dwa miliony hektarów ziemi, budowali własne porty morskie, stocznie oraz flotę wojenną i handlową, używali kompasu, znali antybiotyki, zajmowali się alchemią i wybudowali katedrę w Chartres - "pierwszy przykład stylu gotyckiego" (s. 30-32). Przeciętny czytelnik nie jest wstanie odróżnić mitów od rzeczywistości, bo sama pisząca cytując naprzemian popularne opracowania uznanych badaczy z literaturą bliższą porównania do SF, nie była w stanie tego dokonać. Cała praca wydaje się zlepkiem streszczeń i cytatów różnych autorów, wobec których Pani Ogórek nie jest w stanie zaprezentować własnego zdania. Karykaturalnie uwidacznia się to w opisie podziału administracyjnego zakonu: na s. 31 autorka wymienia pięć prowincji w Palestynie ("Jerozolima, Trypolis, Antiochia, Cypr i Peloponez") i "w Europie dwanaście: Sycylia-Apulia, Lombardia, Portugalia - Kastylia, Aragonia - Katalonia, Górne Niemcy, Dolne Niemcy, Czechy - Morawy - Austria, Anglia, Szkocja, Irlandia, Francja, Normandia, Akwitania i Prowansja" (na marginesie naliczyłem ich jednak nie dwanaście a trzynaście). Kilkanaście stron dalej (s. 54), podany podział jest zupełnie inny: trzy prowincje na Bliskim Wschodzie ("jerozolimska, antiocheńska, trypolitańska") a "w Europie: francuska, hiszpańska, portugalska, włoska, angielska, szkocka, irlandzka, niemiecka i węgierska, przy czym odrębność tej ostatniej nie jest do końca potwierdzona". Mamy więc dylemat: pięć czy trzy prowincje zamorskie i trzynaście czy dziewięć w Europie? A może należałoby wyraźniej zarysować problem pozyskiwania kolejnych ziem w przeciągu dwustu lat istnienia zakonu, niż generalizować? Na zakończenie rozdz. Początki zakonu templariuszy autorka opowiada nam o jego... końcu.



Drugi rozdz. o organizacji i życiu codziennym, które już Pani Ogórek częściowo omówiła w poprzedniej części, pełen jest śmiałych tez. Autorka podzieliła tekst na podrozdziały: O ubiorze, Jak powinni jeść, Dyscyplina, Długi dzień zakonnika, Władze zakonne, Budowniczowie zamków oraz Symbolika i insygnia templariuszy. Pisząc o symbolu na ubiorze zauważa, iż "często uważa się, że ramiona (...) krzyża rozszerzały się od środka. Nic bardziej błędnego" (s. 45). Tym stwierdzeniem autorka sama sobie zaprzecza, bo na reprodukcjach zamieszczonych w pracy zauważamy krzyż o rozszerzających się ramionach, najpopularniejszy w tamtych czasach. Trudno nie uśmiechnąć się przy uwagach w stylu: "Płaszcz musiał być biały, gdyż biel oznaczała czystość ciała i stanowiła gwarancję [podkr. wł.] odwagi oraz zdrowia cielesnego" czy też "W średniowieczu raczej nie noszono bielizny. Jej brak oznaczał dodatkowe umartwienie" (s. 46). Natomiast część poświęconą budowniczym zamków (sic!), archeolodzy i badacze architektury powinni pominąć, bowiem rewelacje tam zawarte stawiają pod znakiem zapytania celowość ich dotychczasowej pracy i zdrowie psychiczne. Możemy się dowiedzieć m.in. o uznaniu przez Kościół wznoszenia okrągłych (sic!) świątyń za herezję oraz o kodowaniu przez templariuszy wiedzy ezoterycznej w symbolice kształtów i wystroju wielkich katedr (s. 59). W komentarzu do pierwszego stwierdzenia, muszę zauważyć, że herezja musiała być w późniejszych wiekach powszechna w Państwie Papieskim, skoro najsłynniejsze budowle renesansu - Tempietto i bazylika św. Piotra w Rzymie były projektowane na planie centralnym. W przypadku drugim autorka zauważa: "Niestety autorzy tej teorii nie dokumentują jej w sposób zasadny". Po co więc ją cytuje? W podrozdziale o Symbolice i insygniach templariuszy autorka gani "poważnych badaczy" i "krótkowzrocznych fanatyków", iż "nie potrafią wypracować kompromisu między sobą. Ci pierwsi wyjaśniają zbyt ogólnikowo, ci drudzy snują zupełnie nieprawdopodobne teorie, łącząc templariuszy z czarna magią i okultyzmem" (s. 62). Obawiam się, że w tym wypadku kompromis jest niemożliwy i nadal będą funkcjonować różnorodne tłumaczenia symboliki chorągwi i pieczęci zakonnych. Próby kompromisu (s. 63-4) nie prowadzą donikąd.



W rozdziale trzecim, zaznaczmy najbardziej rzetelnym, przechodzimy wreszcie do polskich templariuszy. Podrozdziały zostały poświęcone poszczególnym fundatorom i ich donacjom w kolejności: Henryk Brodaty: Komandoria w Lietzen, Tempelhof; Władysław Odonic (lub Odonicz jak w spisie treści): komandoria w Wielkiej Wsi, Myśliborzu, Wałczu, Chwarszczanach; Barnim I: komandoria w Rurce, Przemysł II: komandoria w Czaplinku; Mroczek z Pogorzeli: komandoria w Sulęcinie oraz Prawdopodobne miejsca pobytu templariuszy: Bolków, Chudów, Sielec, Czerwińsk i Krapkowice. Większość informacji zaczerpnęła autorka z cenionych prac Starnawskiej czy Golińskiego oraz ze stron www poświęconych templariuszom, niestety już często nieaktualnych, bo z 2001 r. Zabrakło natomiast podstawowych prac m.in. Przemysława Kołosowskiego czy Pawła Stróżyka, co poważnie obniżyło wartość merytoryczną tekstu zwłaszcza w przypadku Rurki i Chwarszczan. Zapoznając się na łamach książki z kolejnymi "polskimi" nadaniami templariuszy, po raz kolejny odnosi się wrażenie, że czyta się fragmenty innych publikacji. I po raz kolejny autorka podchodzi do nich bezkrytycznie, często zaprzeczając wcześniej podanym faktom. I tak przy omówieniu kaplicy w Chwarszczanach, (której wieżyczek zdecydowanie nie określiłbym basztami, s. 92) blisko dwie strony poświęca rozważaniom na temat malowideł joannickich (s. 93-94). Pomijając fakt, że nie dotyczą one tematu pracy, po co na s. 95 Pani Ogórek pisze, że "ślady działalności joannitów nie okazały się jednak na tyle trwałe, by przetrwać do naszych czasów"? Czyżby autorka zapomniała już o opisywanych przez siebie malowidłach? Przy omówieniu postaci Barnima I "ostatniego księcia plemiennego Sprewian", więcej dowiadujemy się o Jaksie z Kopanika, niż głównym bohaterze (s. 95-96). O pozostałych sylwetkach fundatorów, także niewiele uzyskamy informacji. Więc czy koniecznym było wyodrębnianie takich podrozdziałów? Natomiast część Prawdopodobne miejsca..., należałoby opatrzyć podtytułem Na tropie mitów.



Rozdział czwarty podzielony jest tylko na dwa podrozdziały. Pierwszy zatytułowany Król i papiestwo stara się prawdopodobnie zarysować okoliczności, jakie doprowadziły do kasaty zakonu. Charakteryzuje sylwetkę Filipa IV, który swemu ojcu "zawdzięczał trzy rzeczy: pogrążenie w długach królestwa, wybranie małżonki i zamiłowanie do polowania" (s. 123) oraz papieży: Bonifacego VIII, Benedykta XI i Klemensa V. Wątpliwej wiarygodności faktografia, przejęta w dużej części od autorów Drugiego Mesjasza, templariuszy, Całunu Turyńskiego i wielkich tajemnic masonerii kolejny raz karze się zastanowić nad celowością cytowania fantastycznej literatury. Druga część poświecona procesowi templariuszy jest nie mniej barwna (ubarwiona) historycznie. W pierwszym zdaniu dowiadujemy się, że "Główna kwatera zakonu do 1306 r. mieściła się na Cyprze" (s. 129), bez jakiegokolwiek komentarza skąd się niby tam wzięła. Następnie dowiadujemy się, że "rycerze pławili się w blasku legend, które łączyły je ze Świętym Graalem, z mistycyzmem i tajemnicami" (s. 130). Pławili się także w złocie, które chroniły "ich klasztory w Paryżu - silnie strzeżone fortece" (s. 132). Nic dziwnego, że musiało to irytować króla Filipa, który postanowił coś z tym fantem zrobić. Posłużył się inkwizycją, której autorka poświęca całą stronę opisując działania przeciwko katarom "mimo wszystko ludziom z krwi i kości" (s. 133). Akt oskarżenia, który autorka cytuje za Małeckim przez ponad cztery strony (s. 137-141), zostaje podsumowany słowami "Takie właśnie zarzuty postawiono templariuszom i z powodu nich zakon przestał później istnieć". Stronę później Pani Ogórek znów powraca do tortur, "gdyż w historii Kościoła temat inkwizycji traktuje się marginalnie lub w ogóle przemilcza" (s. 142). Historycy kościoła, powiedzieliby zapewne zupełnie coś przeciwnego i ostro zaprotestowali przeciwko porównaniu z obozem koncentracyjnym. Autorka przeoczyła fakt, że to nie papieska inkwizycja torturowała uwięzionych templariuszy. Potem następują fantastyczne opisy końca zakonu, wśród których rozbroiło mnie powoływanie się na Druona i Herberta (przyp. 99 i 112).



W ostatnim rozdziale, zatytułowanym Fakty i mity, Pani Ogórek przedstawiła nam same mity; faktów zabrakło. Pojawiło się natomiast sporo błędów logicznych: urodzony w Palestynie rzekomy następca de Molay'a nie mógł się zwać John Mark - autorka zrobiła kalkę językową za pracą Świątynia i loża (s. 161); nie rozumie znaczenia słów: okultyzm, magia, panteizm, kabała, ezoteryzm, gnostycyzm, hermetyzm - "dziedziny" (s. 162), które wrzuca do jednego worka i usiłuje wmówić, że to o nie byli oskarżani templariusze. Myli XVII-wieczną "nową reformację" różokrzyżowców ze współczesnymi organizacjami masońskimi o tejże nazwie, wreszcie zapomina o tym, co pisała na s. 45, skoro dziwi się, że "Krzyż, który templariusze umieścili na swych płaszczach, był w kolorze czerwonym, a nie czarnym, jak to zazwyczaj bywało" (s. 163). Autorka informuje nas także o wzorowanych na templariuszach wspólnotach rycerskich: Zakonie Podwiązki, Zakonie Gwiazdy czy Zakonie Świętego Runa, nie zdając sobie zupełnie sprawy z charakteru tych "zakonów". Podobnie jest w powoływaniu się na rozliczne organizacje neotemplariuszowskie, które "były spadkobiercami Świątyni w bardzo wąskim zakresie. Nie dorównywały templariuszom ani miejscem w historii, ani wpływem na jej bieg" (s. 165). Sporo miejsca poświęca tajemnicom Rennes-le-Chateau, Całunowi Turyńskiemu i skarbom. Nawet wśród tych mitów pojawiło się kilka drobiazgów wartych sprostowania: Saba to nie imię etiopskiej królowej a biblijna nazwa krainy i ludu; nie przypadkowo przedstawiono Arkę Przymierza w dekoracji katedry w Chartres, bo jest to ilustracja sceny starotestamentowej (s. 167) a Nicholas Poussin żył wprawdzie w XVII w. ale nie mógł być "czołowym reprezentantem klasycyzmu"(s. 174), bo styl ten narodził się ponad sto lat po jego śmierci; autorka nie doczytała, że chodzi o nurt klasyczny w sztuce barokowej. Wyręczę Panią Ogórek w sprostowaniu jednego z mitów dotyczących templariuszy jako twórców tarota (s. 180). Prawdą jest, ze gra w karty pojawiła się w Europie w XIV w., ale już po kasacji zakonu, natomiast sam tarot jest tworem XVIII-wiecznym. Co wg autorki przemawia za tym, że to templariusze wynaleźli tarot? Ano to, "że jedna z kart przedstawia Wisielca z charakterystycznie skrzyżowanymi nogami. Bardzo często podobnie przedstawiano templariuszy z ich nagrobków". Przyznam, że oprócz kościoła londyńskiego nie znam innych przykładów podobnych nagrobków związanych z templariuszami, natomiast mogę podać kilkadziesiąt przykładów identycznie ułożonych nóg u łotrów towarzyszących Chrystusowi w przedstawieniach sceny Ukrzyżowania. Jakie wnioski możemy wysnuć? Że templariusze byli łotrami? To wiadomo chociażby z filmu Królestwo niebieskie. A może to byłby kolejny argument uwierzytelniający tezy stawiane w Świętym Graalu. Świętej krwi? Rozdział kończy złota myśl: "godnie i solidnie reprezentowali Kościół katolicki. Ten sam, który w 1307 r. wydał ich na pewną zgubę..." (s. 187). A czytałem w poprzednim rozdziale, że to Filip Piękny wydał ich na pewną zgubę, ten który tak wojował z papieżem.



I zakończenie: "Historia templariuszy z cała pewnością jest miniona" (s. 205) - z czym wreszcie mogę się w pełni zgodzić, i dalej - "ale jak pokazuje rozdział V, z pewnością nie do końca". Więc nawet w tej kwestii autorka się waha. Zaraz jednak pisze: "18 marca 1314 r. dzieje templariuszy dobiegły definitywnie końca". Ale szybko dodaje "A jednak wciąż...". Trudno znaleźć osobę bardziej niezdecydowaną. "Mało kto pamięta, że templariusze gościli również na ziemiach polskich" (s. 207). Śmiem stwierdzić, że nikt tego nie pamięta, ale że wiele osób ma "świadomość bytności u nas przedstawicieli jeszcze innego [poza krzyżakami - dop.] i jakże świetnego bractwa zakonnego". Myślę o joannitach, którzy w przeciwieństwie do "resztek komandorii" (s. 207) pozostawionych przez templariuszy, wznieśli duży wkład w tworzenie historii na ziemiach obecnej Polski.



Luki merytoryczne zwykle nadrabia się stroną graficzną. Niestety i część ilustracyjna książki pozostawia wiele do życzenia.: 37 fotografii skopiowanych z książek, internetu oraz pisma "Na Żywo" są w fatalnej jakości. Autorka uczciwie jednak wypisała skąd je zaczerpnęła (s. 211-213), choć zapewne właściciele praw autorskich nie zostali zapytani o zgodę. Także podpisom można wiele zarzucić: nie dowiemy się gdzie reprodukowane obiekty są przechowywane i z jakich czasów pochodzą. Dowiemy się natomiast, że typowe dla średniowiecza przedstawienie Chrystusa Umęczonego6 jest "płótnem z wizerunkiem Chrystusa podobnym do obrazu z Całunu" (s. 28) a il. 17-18 przedstawiają "komandorię w Rurce" (w rzeczywistości Chwarszczany).



W cytowanej literaturze autorka z uporem wyrzucała większość współautorów. I tak po jednym autorze mają najczęściej bodaj cytowane pozycje: Świątynia i loża oraz Święty Graal. Święta krew. Podobnie autorka uczyniła z Grobem Boga i Testamentem Mesjasza, Także przy Templariuszu z Jeruzalem pominięty został Pierre Barret, drugi obok Gurganda autor. Przekręconych jest także kilka nazwisk m.in. monografistką Poussina nie jest Janina Michałkowska, a Michałkowa, natomiast von Eschenbach, nie powinien być umieszczony pod V lecz pod E.



Książka zawiera także aneksy prezentujące: Poczet Wielkich Mistrzów, Katalog domów templariuszy w Polsce oraz Ważniejsze dokumenty związane z templariuszami. Nie bardzo rozumiem celowości ich zamieszczania, zwłaszcza, że w tekście nie ma do nich odwołań a wszystkie zostały skopiowane z powszechnie dostępnej strony http://www.templariusze.org.



Na koniec jeszcze kilka uwag ogólnych. Tytuł Polscy templariusze nie odpowiada zawartości treści: na pięć rozdziałów tylko jeden przybliża "polskich" zakonników-rycerzy. Zabrakło charakterystyki porównawczej "naszych" templariuszy, o ile nie uznać za takie stwierdzenie: "w Polsce (...) siedziby (...) nie ustępowały (...) w niczym bratnim komandoriom na Zachodzie. Trudno w to uwierzyć, tym bardziej, że po wielu z nich nie ma nawet śladu" (s. 75). W książce (przypomnę 240-stronnicowej) nie uwzględniono dziejów zakonu na Ziemi Świętej i w Europie przez okres blisko 150 lat (na nieco ponad 200-letnią historię samego zakonu). W zamian autorka uraczyła nas większością fantastycznych hipotez na temat początków i końca templariuszy. Styl pisania łączy patetyczne, literackie tony (np. "templariusze (...) potężni i nieprzeniknieni, jak ściany twierdzy Templum...", s. 135) z wątpliwymi faktami oraz mnogością cytatów, które wskazują czytelnikowi pod urokiem którego tytułu była w danej chwili autorka. We wstępie Pani Ogórek nakreśliła zadania pracy, które także okazały się w większości niespełnione: nie określiła ani "wkładu (...) w tworzenie gospodarki naszego kraju" (s. 11), ani nie dokonała "zinwentaryzowania zachowanych zabytków", a przede wszystkim nie przełamała "stereotypów dotyczących rycerzy Świątyni". Nic nie wyszło z ukazaniem templariuszy "z zachowaniem pełnego obiektywizmu" i "rozliczeniem i uporządkowaniem najciekawszych mitów związanych z zakonem". Szkoda, że ambitny zamiar przedstawienia barwnych dziejów polskich templariuszy stał się totalną klapą. Nie pierwszą. Po chwili wahania odkładam książkę na półkę obok Świętego Graala. Świętej krwi. To jest jej miejsce.

autor recenzji: Sławomir Majoch
ODPOWIEDZ